Poradnik hodowcy

21.10.2010
autor:  TwojeZwierze.pl
kategoria:  Poradnik hodowcy

Należy pamiętać, że brak powrotu gołębia z lotów nie zawsze oznacza złapanie go przez jakiegoś łapacza. Ponieważ zdarzają się różne przypadki i nie każdy hodowca zasługuje już na wstępnie na oskarżenie, które nierzadko jest bezpodstawne. Oto kilka z takich przypadków.

Gołąb przybłąkany to zawsze potencjalny nosiciel choroby. Zawsze gdy do gołębnika wchodzi obcy ptak musimy jak najszybciej go obejrzeć. Przede wszystkim odizolować od stada i zaobserwować jakiego koloru jest jego kał. Po tym najłatwiej rozpoznać oznaki choroby np. salmonellozy. Następnie gołąb winien zostać nakarmiony, napojony i wypuszczony z karteczką lub ustalony plan postępowania po kontakcie z właścicielem. W obecnym czasie znalezienie właściciela gołębia nie jest problemem.

Włącznie do stada gołębia złapanego, daje podobny jak w przypadku przybłąkanego nikły efekt w postaci wyniku w przyszłych pokoleniach. Zdarzają się tez przypadki zgoła odmienne, ale są to właśnie te przypadki, które potwierdzają regułę. Nie znając pochodzenia gołębia, jego wartość, oceniamy jedynie na podstawie zewnętrznych cech, którymi mogą pochwalić się również gołębie będące pocztowymi jedynie z nazwy. Wspomniałem, że zaczynając hodowlę sam zakupiłem kilka gołębi na targu. Tak i tylko jeden z tych gołębi pokazał jakąś wartość. Szukałem jego właściciela podając numer do oddziału ale nikt się nie zgłosił. Reszta to była strata nie tyle pieniędzy ale przede wszystkim czasu.

Jeden z moich kolegów wyznaje zasadę „do obcego gołębnika wchodzi jedynie gołąb chory albo głupi”. Coś w tym jest aczkolwiek do końca z tą teorią zgodzić się nie mogę. Są przypadki, gdy wyczerpanie lotem sprawia, że ptak nie ma innego wyjścia. Posłużę się tutaj całkiem niedawnym zdarzeniem:
Kiedy karmiłem w środku tygodnia, po południu gołębie bułką siedząc wygodnie w wiklinowym fotelu nie wiadomo skąd wręcz łapczywie zaczął dziobać jedzenie obcy gołąb. Złapałem go ręką. Miał obrączkę bliskiego oddziału i tipesa. Był jednak krańcowo wyczerpany. W takim stanie gołąb mógłby tylko stać się daniem dla jakiegoś drapieżnika gdyby kontynuował lot. Umieściłem go więc w spokojnej klatce, dałem wody, karmy, trochę minerałów i skontaktowałem się z jego oddziałem. Odnalezienie właściciela zajęło kilka godzin. Gdy oddzwonił okazało się, że gołąb leciał z sobotniego lotu z Niemiec ponad 500km, do domu pozostało mu jakieś 40km ale z wyczerpania nie dał rady. Umówiliśmy się, że po nabraniu sił, zostanie wypuszczony. Tak też się stało, po trzech dniach, rano wypuściłem go. Satysfakcją był telefon właściciela, który raz jeszcze dziękując poinformował, że jego ptak właśnie wrócił do domu.

Czy można powiedzieć, że gołąb ten był głupi? Na pewno to on był wyczerpany. I przegrał walkę z głodem a nie z odległością. Gdyby wtedy panowały inne warunki atmosferyczne prawdopodobnie przyleciałby do domu bez problemów. Ale wiem również, że tym gołębiem sprawiłem niesamowitą frajdę właścicielowi, gdyż jak się okazało był to jedyny gołąb jaki w ogóle wrócił mu z tego lotu.

Informacje o przybłąkanych gołębiach muszą być w należyty sposób odbierane przez właścicieli. Ktoś do kogo gołąb się przybłąkał, jeśli zgłasza ten fakt do właściciela winien otrzymać przede wszystkim instrukcje do dalszego postępowania jak również słowa podziękowania. Proszę zdać sobie sprawę, że niektórzy hodowcy mają gdzieś zagubione gołębie, szczególnie gdy chodzi o młódki. Sam kiedyś usłyszałem aby takiemu urwać pewną część ciała. Larum natomiast jest podnoszone jeżeli na ciężkim locie zagubi się kilku super lotników. To nie jest edukacyjne postępowanie.

Podobnie jest z karteczkami przyczepianymi do obrączek. Ani razu nie zdarzyło się aby ktoś oddzwonił z podziękowaniem. Zakładam więc, że żaden z tych gołębi nie dotarł do domu, czy słusznie? Nie wiem. Na pewno nie dotarł do domu gołąb którego znalazłem w ub. roku na ulicy poturbowanego ze złamaną nogą. Przez ponad trzy tygodnie doprowadzony został do stanu używalności i wypuszczony, niestety hodowca nie potwierdził jego powrotu.


zapisujemy ocenę
Oceń artykuł:
Wasza ocena: 0.0 (0 głosów)

Poprzedni