Opieka i wychowanie kota

05.10.2011
autor:  Karolina Forma
kategoria:  Opieka i wychowanie kota

Koty to fascynujące zwierzęta i od zawsze powiązane były z ludzką wiarą w siły nadprzyrodzone. Skąd wzięły się stereotypy, jakie znaczenie miał kot przez wieki i czy zawsze ten czarny przynosi pecha?

Europejskie średniowiecze uznało kota za symbol przestarzałych, pogańskich wierzeń; właściciele kotów mieli chcieć powrotu dawnych obyczajów i religii, dlatego zakazywano ich hodowli.

W średniowiecznym kościele katolickim niewiele jest pozytywnych obrazów kota. Zwierzę o szylkretowej (bursztynowo-czarnej) maści, które wychowuje się razem z dzieckiem miało mu przynieść umiejętności jasnowidzenia, leczenia, a nawet prowadzić do świętości.

Patronką kociarzy jest św. Gertruda, a św. Agata miała pojawiać się kobietom jako rozwścieczona kotka, gdy te pracowały w święta. Ze średniowiecza pochodzi większość przesądów o kotach, jakie dotąd utrzymują się w kulturze. Czarny kot, tak uwielbiany w Egipcie, stał się pomocnikiem diabła pochodzącego z przedchrześcijańskich wierzeń. Kto posiadał takiego kota, jakby automatycznie stawał się sługą szatana; jeszcze w sławnym Salem, w 1692 roku palono i wieszano koty jako czarownice.

W czasie epidemii dżumy w XIV wieku księża często uznawali koty za winne chorobie, ponieważ mimo częstego kontaktu z chorymi gryzoniami, nie ginęły. Kocią krew podawano do picia chorym na padaczkę, a skórki miały leczyć bóle stawów. Remedium na czarnego kota było takie, jak na większość innych „diabłów”. Należało się przeżegnać lub odmówić modlitwę, zasyczeć, rzucić sól lub splunąć przez lewe ramię – albo też po prostu zejść kotu z drogi, co dotąd wielu z nas robi.

Jak można było wypędzić diabła z domowego zwierzaka? Jednym ze sposobów było przywiązanie kotu do ogona balonika z kamieniami lub grochem, od których zwierzę gorączkowo próbowało się uwolnić – stąd powiedzenie „latać jak kot z pęcherzem”.

Wszyscy znamy pojęcie „kocia muzyka”. Wzięło się ono z dawnego rodzaju instrumentu – pudła, w którym zamykano kilka kotów tak, by z jednej strony wystawały pyszczki, a z drugiej- ogony. „Muzyk” pociągał zwierzęta za ogony, by wydawały odpowiednie dźwięki składające się na makabryczne melodie.

Zaś głaskanie lub branie kota „pod włos” od zawsze kończy się źle, bo tym ruchem elektryzujemy jego futro, a to drażni zwierzę, które drapie, gryzie, broni się.

Według polskiej legendy, gdy wiosną chłopi topili w rzece nowonarodzone kocięta ich matka tak rozpaczała, że przejęła się nią rosnąca nad wodą wierzba. Schyliła się więc i wyciągnęła kotki z wody. Odtąd tak właśnie nazywamy jej kwiaty.


1 2 //1
zapisujemy ocenę
Oceń artykuł:
Wasza ocena: 4.5 (2 głosów)

Poprzedni Następny
Zobacz również
Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego artykułu